Koniec projektu trnd i Philips, czas więc na podsumowanie! Do testów otrzymałam najwyższy model urządzenia, bo aż z 4 końcówkami - do depilacji różnych części ciała. Różnią się one kształtem, wielkością okienka, a niektóre mają dodatkowe filtry. Oprócz nakładki podstawowej, wszystkie posiadają obrazki z oznaczeniem części ciała, do której są dedykowane.
Gdy Lumea trafiła w moje ręce, patrząc na nią zastanawiałam się: o rany jak to uruchomić, jak wykonać zabieg, czy nie zrobię sobie krzywdy? Okazało się jednak, że jest ona bardzo prosta w obsłudze, bezpieczna, a zabiegi wykonuje się łatwo i szybko. Nie ma możliwości, że 'strzelimy' sobie w oko, lub zrobimy krzywdę osobie w naszym otoczeniu. Lumea działa dopiero, gdy jest idealnie przyłożona do skóry. Przyznam szczerze, że na moich chudziutkich nogach, czasami miałam z tym problem i kombinowałam, którą stroną ją docisnąć ;)
Tak, jak obiecuje producent, widać że coś się dzieje z włosami po 2 zabiegach, jednak u mnie bardziej widoczne efekty były po 3. Najlepsze w okolicach bikini, najsłabsze nad górną wargą. Do pełni szczęścia potrzebuję jeszcze co najmniej 2 serii zabiegów.
Po lewej stronie zdjęcie pachy przed rozpoczęciem zabiegów, prawa strona - około tydzień po trzecim zabiegu. Jak widać włosków jest mniej, odrastają słabsze, część z nich siedzi sobie pod skórą, ale jest już zniszczona.
Zabieg wykonywałam na 5 lub 4 (pomocny był skaner skóry, który za mnie dobrał ustawienia) - i nie odczuwałam żadnego bólu. Jedynie uczucie ciepła. Skóra także nie była podrażniona, nic złego się z nią nie działo.
Żeby nie było tak superextra, podaję wady: czas depilacji urządzeniem na samej baterii - po pierwszym ładowaniu zrobiłam wąsiki, pachy, bikini, całe nogi.. jednak po drugim i trzecim nie udało mi się zrobić samych nóg. Trochę mnie to dziwi. Urządzenie jest wykonane bardzo precyzyjnie, jednak 'zlota' część dość szybko się rysuje. Nie wiem, czy będzie to tak estetycznie wyglądać za kilka lat.. Kosmetyczka do przechowywania urządzenia - jest jakby za mała i niewygodna. Nie potrafię zmieścić w niej wszystkich części wraz z ładowarką, a na siłę nie chcę ich upychać ;) Takiej klasy urządzenie według mnie powinno mieć lepsze opakowanie, może walizeczkę? Przecież Lumea ma z nami przeżyć 20 lat i powinna być dobrze przechowywana!
Czy zakup urządzenia jest opłacalny? Jeżeli zależy nam na wykonywaniu zabiegów w domu, wtedy gdy mamy wolną chwilę - tak. Jeżeli chcemy, aby włosy odrastały nam o wiele wolniej, dzięki czemu ograniczymy golenie - tak. Jednak nie przeliczałabym, że jeden zabieg Lumeą jest równy jednemu zabiegowi wykonanemu urządzeniem z salonu (o większej mocy). Zabiegów przy pomocy Lumea Prestige musimy wykonać o kilka więcej, jednak końcowy efekt będzie zbliżony.
Za jakiś czas napiszę, czy po kolejnych zabiegach efekty są lepsze i jak długo włosy nie odrastają. Ciao!
Komentarze
Prześlij komentarz